W
ostatnim poście, który napisałam w marcu zeszłego roku, narzekałam nieco
na Netflixowy serial „Wodnikowe Wzgórze” A.D. 2018,
obiecując, że w kolejnej notce napiszę o jego pozytywniejszych
stronach.
Później
tak się stało, że na blogu nie było mnie bez mała trzy kwartały,
jednak w międzyczasie w temacie „Wodnikowego Wzgórza” odezwał
się do mnie portal Katedra. Zachęcona ich propozycją,
zintegrowałam swoje pozytywne opinie o serialu mające się ukazać
w kolejnej notce z najważniejszymi obserwacjami z notki
poprzedniej. Dodatkowo obejrzałam dwie poprzednie ekranizacje
powieści Richarda Adamsa – film z 1978 r. i serial z lat 1999–2000
– i porównałam swoje wrażenia z tymi, które odniosłam po
obejrzeniu serialu Netflixa i przeczytaniu książki.
W
efekcie powstał tekścik pt. „Nie
tylko Netflix animuje króliki, czyli »Wodnikowe Wzgórze« przez
dekady”. Jeśli nie mieliście okazji zobaczyć go na Katedrze
(gdzie wisi od czerwca) a nadal jesteście ciekawi mych przemyśleń
na temat Adamsowskiej historii o wysoce ucywilizowanych królikach,
to się częstujcie.
Ja
natomiast postaram się wracać tu bardziej regularnie i nadrobić
poczynione zaległości. Z tego, co widzę, z niedokończonych cykli
pozostali mi postfantaści.
Postaram się zatem wkleić niebawem finalną notkę o postfantastyce i
będę mogła powiedzieć, że jestem na czysto.
A
u Was co ostatnio słychać ciekawego?
[Ilustracja:
Gordon
Johnson, Pixabay]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz