poniedziałek, 11 marca 2019

Wodnikowe Wzgórze” 2018 #1: Książka a serial

Zeszłoroczny serial „Wodnikowe Wzgórze” Netflixa – adaptacja powieści R. Adamsa z 1972 r., opowiadającej o dzikich królikach, które wyruszają szukać nowego schronienia, gdy ich dotychczasowej królikarni zaczyna zagrażać niebezpieczeństwo – choć przyjemny w odbiorze, zawiera niestety schematy rodem z komercyjnych młodzieżówek. Ale nie będę się tym martwiła.
.

Bardzo wiele spodziewałam się po Netflixowym „Wodnikowym Wzgórzu” bo zapowiadające je kadry – obrazy animowanego komputerowo krajobrazu angielskiej wsi, gdzie dzieje się akcja, i pomykające wśród niego króliki – wyglądały, moim zdaniem, świetnie. Fantastycznie wspominam też książkę Adamsa: choć opowiada o przygodach zwierząt, nie jest ani powiastką przyrodniczą, ani bajką zwierzęcą, gdzie zwierzęta to alegorie ludzi. To zwyczajna powieść, której bohaterowie – króliki – mają własne historie i niepowtarzalne cechy psychiczne, a ich społeczność posiada własną religię, mitologię, język, przysłowia i sztukę.


USZY ZAMIAST MACEK

Dzięki powyższym zabiegom „Wodnikowe Wzgórze” jest książką zwyczajnie ciekawą – nie jako ciekawostka dla fana przyrody, ale dla zwykłego czytelnika powieści, lubiącego śledzić przygody bohaterów. Ma ona też pewne szczególne plusy dla fana fantastyki: oryginalne i rozbudowane pomysły autora w opisywaniu króliczej „kultury” dają podobną radość jak przy podziwianiu fantastycznych uniwersów, natomiast towarzyszące czytelnikowi uczucie obcości – zarówno w zderzeniu z kulturą królików (która, będąc podobna do naszej, ale jednocześnie nieludzka, ma w sobie coś z „doliny niesamowitości), jak i w opisach kultury ludzkiej, obcej i strasznej w oczach królików – jest podobne do wrażeń, których dostarczają nam co subtelniejsze utwory z domeny grozy, która wszak obcością, naruszającą zwykły porządek rzeczy, stoi.


DLA DOROSŁYCH CZY DLA DZIECI?

Czytałam „Wodnikowe Wzgórze” w późnym dzieciństwie, jednak bywa ono klasyfikowane jako powieść młodzieżowa, a przypuszczam, że broni się też jako lektura dla dorosłych. Tym bardziej, że pojawiają się tam, z tego co pamiętam, tematy, które mogą zainteresować starszego czytelnika: śmierć, naturalistyczny (w subtelny sposób) obraz przyrody, nawiązania do działania społeczności ludzkich ukryte w tym, co się dzieje w powieściowej społeczności królików. Nie brak tam (fakt, subtelnie przedstawionych) tematów przemocy, cierpienia i ogólnie ciemniejszej strony „kręgu życia”.


I w tej właśnie kwestii – ciekawego napięcia między tradycyjnie kojarzoną z literaturą dziecięcą formą opowieści o zwierzętach a „dorosłą”, choć subtelną i „obyczajną” treścią – Netflixowe „Wodnikowe Wzgórze” trochę mnie rozczarowało. Przed obejrzeniem serialu nastawiłam się na to, że to napięcie również tam będzie – jako wrażliwy widz, trochę się wręcz bałam, że w dobie „Gry o tron” producenci z Netflixa gotowi zrobić z powieści Adamsa coś naprawdę „po krawędzi”, do tego stopnia, że nie będę tego już miała ochoty oglądać.


Nic takiego jednak nie nastąpiło, stała się natomiast rzecz, powiedziałabym, gorsza. Gdzieś przy trzecim (z czterech) odcinków, zdziwiona (i w sumie nawet ucieszona) niewinnością tego, co widzę, zaczęłam się zastanawiać – co oni tacy grzeczni? Króliczego Westeros ani widu, ani słychu, jedyne mocniejsze motywy to niezbyt drastyczne sceny przemocy. Co więcej – nawet wątki, które kojarzyłam jako nieco mroczne w samej książce (królikarnia sideł, nieżywy jeż na drodze), zostały jakby złagodzone. Dlaczego oni to zrobili?


WYPŁASZCZENIE W MŁODZIEŻÓWKĘ

Po krótkim czasie doszło do mnie: no tak, young adult. Mając jako produkt wejściowy tekst, który ciekawie balansuje między literaturą dla młodszych i starszych widzów, zamiast pozostawić to ciekawe niedookreślenie, lub też „wyostrzyć” tę historię, robiąc z niej współczesny, drastyczny i przekraczający granice produkt dla dorosłych, twórcy zdecydowali się wypłaszczyć nieoczywistości oryginału i nadać adaptacji cechy typowej, kliszowej, komercyjnej młodzieżówki z naszych czasów.


I tę kliszowość niestety widać. Sceny, w których pojawiają się ślady działalności ludzi, np. opuszczone ruiny budynków, w których chronią się króliki, są przedstawione w stylu postapo1 – jest to bezsensowne dla fabuły, ale zapewne miłe dla oka fanów tej popularnej estetyki. Mamy osławiony wątek atrakcyjnej bohaterki wybierającej między dwoma konkurującymi o nią bohaterami. Postaci żeńskie, w książce dużo bardziej epizodyczne, tu są – fabularnie nieco na siłę – przedstawione jako Silne Postaci Kobiece.2 Królikarnia Efrafa natomiast – fakt, dość opresyjne miejsce również w książkowym oryginale – w naszych czasach nie może się nie skojarzyć z młodzieżową dystopią.


W warstwie ideowej, w większym stopniu niż wszystkie te ciekawe rzeczy, które i ja, i inni pamiętaliśmy z książki – naturalizm, relacja królików z Bogiem (Frysem) i ich mitycznym bohaterem – El'Ahrerą, czy niepowtarzalny, króliczy światopogląd oparty z jednej strony na ciągłym poczuciu zagrożenia a z drugiej na pochwale sprytu – mamy głównie „bezpieczne”, niekontrowersyjne wartości: Wolność, Przyjaźń czy Logiczne Myślenie Zamiast Fanatyzmu. 


Nawet kolorystycznie jest tu tak, jak w znanych filmach young adult – obowiązkowe od czasów czwartej części Harry’ego Pottera klimatyczne, przytłumione zielenie – a scenom pościgu czy ucieczki musi towarzyszyć pompatyczna muzyka symfoniczna i obraz z drona, by zadowoleni byli z kolei fani innego klasyka vintage – Władcy Pierścieni Jacksona.


***

Te klisze trochę mnie zirytowały – zachwycona oryginalnością książkowego pierwowzoru, miałam nadzieję, że i adaptacja będzie podobnie jednostkowa. Ale tak jak napisałam na początku, nie będę się tym martwiła, bo ostatecznie i tak oglądało się cudnie, a do początkowych zachwytów wizualnych3 dołączyły inne. 


I o nich będzie następnym razem. 


 
Wodnikowe wzgórze [Watership Down]. 2018. Netflix.
Ilustracja: Pixabay


1 To akurat Ziuta zauważył, nie ja. 
2 No, może nie zawsze na siłę – motyw z Truskawką i jej geniuszem kopania nor jest sensowny dla fabuły i uroczy, scena z odnalezieniem rannego też ma sens w obliczu tego, jak fabuła potoczyła się dalej.
3 Eksperci narzekają na jakość animacji królików i pozostałych zwierząt. Mnie nie podobał się tylko pies, króliki, jak na moje, były OK.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz