Tym
razem utożsamiam się z vox populi – oglądam
netflixowskiego „Wiedźmina” i zachwycam się piosenkami Jaskra,
zwłaszcza „tą” piosenką. Bo cóż przyjemniejszego, niż
odrobina zachwytu – tym bardziej takiego, który można uzasadnić
filologicznie.
O
zarąbistości Toss a coin to your witcher mówi
cały Internet – polsko- i anglojęzyczny – i niejeden widz
uznaje tę piosenkę za główny, lub niekiedy nawet jedyny, atut
całego serialu. Nie spotkałam jednak zbyt wielu teorii co do tego,
co nam się właściwie w
tym kawałku aż tak podoba,
więc postanowiłam stworzyć własną.
Wydaje mi się, że
sekretem udatności piosenek Jaskra jest to, że w przyjemnym,
popowo-balladowym opakowaniu serwują nam coś, co nie dość często
w takim opakowaniu dostajemy – czyli porządną
tekściarsko-literacką robotę.
TROCHĘ TEORII
Tego, co to znaczy, że
tekst piosenki jest dobrze napisany, nauczyłam się z książki
Stanisława Barańczaka pt. Ocalone w tłumaczeniu: szkice o
warsztacie tłumacza poezji z dodatkiem małej antologii
przekładów-problemów. Omawiając swoją propozycję przekładu
jednego z tekstów Beatlesów, Barańczak podaje tam praktyczny zbiór
kryteriów, jakie powinny spełniać słowa tłumaczonych piosenek
tak, by czytało i śpiewało się je równie dobrze jak oryginał.
Było to dla mnie niemałe odkrycie: uświadomiłam sobie, że o
postrzeganej przez nas „fajności” tekstu nie przesądza to,
czy śpiewa go wspaniały Sting czy siermiężny Perfect, ani czy
jest on napisany w prestiżowym angielskim czy w swojskiej
polszczyźnie. Decydują tu cechy czysto formalne: spójność
i świadomość stylu, zgodność akcentów w
wyrazach i zdaniach z akcentami muzycznymi, czy choćby to, czy w
rymach mamy porządne wyrazy znaczące (rzeczowniki,
czasowniki itp.) czy nędzne wyrazy funkcyjne (np. zaimki lub
przyimki).
POTWORY Z RADIA
Choć Barańczak pisał o
przekładach, te cechy można też bez problemu potraktować jako
kryteria jakości oryginalnych słów piosenek. I niestety – wiele
popowych tekstów, tak angielskich jak i polskich, nie zdałoby
takiego egzaminu.
Robiąc
ostatnio mały radiowy re-listening anglojęzycznego popu z ostatnich
dekad, jestem zadziwiona, jak złe rzeczy potrafią wyrabiać
tekściarze. Nawet w największych hitach miewamy te paskudne wyrazy
funkcyjne na końcach wersów („Cause
we are gonna be/
Forever, you and me...”
– Lighthouse Family, High),
przedziwne konstrukcje
składniowe, byle
tylko zmieścić się w wersie (wpiszcie w wyszukiwarkę „bad
grammar in song lyrics” i cieszcie się mnogością przykładów),
nienaturalne sformułowania
(„Rainy days never say
goodbye/To desire when we are together” – aha, czyli po ludzku tu
jest napisane, że nawet gdy pada, on czuje do niej miętę? Gdybym
spotkała ten tekst Gazebo w redagowanym przez siebie tekście
dowolnego gatunku, cięłabym aż miło), czy źle
użytą leksykę („Hit
me, baby, one more time” Britney – bez komentarza). Nie
wspominając już o płyciźnie
i/lub niespójności treści,
która szczególnie ładnie wybrzmiewa w przeróbkach anglofońskich
hitów na język polski, gdzie wystarczy wiernie przetłumaczyć
piosenkę, zaśpiewać i już jest śmiesznie (przykładem Wzniosłe
treści obcych pieśni Cezika).
Przykładów z języka polskiego nie będę nawet podawać, każde z
Was ma pewnie swoje ulubione.
Oczywiście,
można by pewnie mnożyć i przykłady pozytywne, ale z moich
ostatnich doświadczeń wynika, że jak się człowiek krytycznie
wsłucha w to, co ci ludzie śpiewają, to częściej można się
zdziwić niż zachwycić. Jak na moje, jesteśmy po prostu
wygłodniali dobrego
warsztatowo tekściarstwa w popie.
JASKROWE ELIKSIRY I
PARONOMAZJE
I na to nasze
wygłodnienie przychodzi cudowny Jaskier – oraz cudowna Jenny
Klein, która napisała mu teksty – i dostarcza nam piosenek w
których po prostu wszystko się zgadza.
Moją lingwistyczną
uwagę przykuła już pierwsza piosenka Jaskra – You
think you’re safe z początku drugiego odcinka „Wiedźmina”
– gdzie baśniowe „stir up a potion” zrymowano kontrastowo z
bardzo współczesnym, nagłówkowym „get an abortion”. Po
dokładniejszym spojrzeniu na tekst widać jego kolejne atuty: same
porządne rymy bez wyrazów funkcyjnych i innych
wypełniaczy, sytuacja liryczna (groza życia w miejscowości Posada)
spójnie przedstawiona za pomocą krótkich wersów bez
składniowych łamańców, nawet humor językowy się w tej
króciutkiej formie zaplątał („the pike with the spike/that lurks
in your drawers” mnie totalnie rozwaliło, ta paronomazja słów
„pike” i „spike” ma w sobie coś przecudownie
przedszkolnego).
REFREN, KTÓRY BUJA
Przejdźmy teraz do dania
głównego, czyli do Toss a coin to your witcher.
I tutaj mamy spójną treść – zwięzłą historię potyczki
bohatera lirycznego (Geralta) i podmiotu lirycznego (Jaskra) z
diabołem i elfami, okraszoną zwrotami o charakterze perswazji,
wzywającymi adresatów lirycznych do okazania uznania bohaterom i
udzielenia im gratyfikacji finansowej. Jak w poprzednim przypadku,
nie ma tu żadnego niepotrzebnego wersu.
Nie znaczy to, że nie ma powtórzeń – choćby wspomniana
prośba o pieniądz pojawia się trzy razy, w różnych parafrazach
(„Toss a coin to your witcher”, „so give him the rest”, „now
pour him some ale”). Ma to jednak głęboki sens – dla bohatera
lirycznego zarobkowy, dla odbiorcy – artystyczny i komiczny.
Nie ma też rymów
będących sztuką dla sztuki. W przeciwieństwie do gorzej
napisanych piosenek, rymy spełniają w Toss a coin...
właściwą funkcję, akcentując to, co w tekście ważne – a
to przebieg akcji (deceit – teeth, pest – chest), a to
wzmacniające stylizację archaizmy czy terminy baśniowo-fantastyczne
(devil – revel, horde, elf), a to autotematyzm (song, tale), a to
wspomnianą ekonomiczną perswazję (rest, ale).
Co do instrumentacji
głoskowej innej niż rymy, w refrenie wspaniale wybrzmiewa to
dźwięczne, jakby bujające się „oh, valley of plennnty,
oh, valley of plennnty”.
Chyba dlatego ten refren tak fantastycznie się
śpiewa. Mamy też trochę aliteracji („When
the White
Wolf
fought”, „minced
our tender meat”,
„that bashes
and breaks
you/and brings
you to mourn”). Nasuwa ona trafne
skojarzenie z germańskimi poematami epickimi, bez których przecież
nie byłoby fantasy. Nie ma jej jednak za dużo, i dobrze, bo
jesteśmy jednak w neverlandzie i nie musimy się silić na
historyczność.
Ładnie wypada w tekście
Toss a coin.... zgranie akcentów wyrazowych i zdaniowych
oraz muzycznych. Prawie wszystko się zgadza, jedyny ewentualny
zgrzyt to niepotrzebne zaakcentowanie słówka „the” w „At the
edge of the world”. Ale za to „Our champ-i-on prevailed” brzmi
tak ślicznie, że myślę, że można to autorce wybaczyć.
ELFIK ZERKA Z PÓŁECZKI
Jak już wspomniałam,
jest w Toss a coin... trochę archaizmów i terminologii
baśniowej – i tak jak w You think you’re safe, ta
stylizacja jest trafnie przełamana elementami z zupełnie innych
stylistyk. Przykładowo, znów w refrenie, bajkowo-poetyckie „oh,
valley of plenty” jest zestawione ze współczesnym i jednocześnie
dość napuszonym zwrotem „a friend of humanity” – mnie
osobiście mega to zestawienie bawi. Innym takim kontrastem jest
połączenie wzniosłych, epickich, pasujących do high fantasy
zwrotów opisujących spotkania z wrogami z bardziej przyziemnymi
określeniami na późniejsze spuszczanie sobie nawzajem manta.
Moim
ukochanym przykładem jest „He thrust every elf / far back on the
shelf”.
Ta
fraza, oprócz tego, że rozśmieszyła mnie sama w sobie (kolejny
cudny rym), dodatkowo jest
ponoć aluzją do kultowej brytyjskiej książeczki dla dzieci
traktującej o tym, jak to bożonarodzeniowy elfik obserwuje z półki
w dziecięcym pokoju, czy milusińscy są grzeczni i zasługują na
prezenty. Jednak po tym podwójnym, meblarsko-gwiadkowym trollingu
mamy powrót do wzniosłego świata fantasy: okazuje się, że owa
półka, na którą wiedźmin upchnął elfy, wcale nie była jednak
jakimś, ot, piętrem etażerki, ale — półką skalną, wysoko w
górach, w tajemniczej ojczyźnie elfiego rodu.
TAJEMNICA SUKCESU
Podsumowując – uważam,
że powodem, dla którego kochamy przewodni motyw muzyczny
netflixowskiego „Wiedźmina” jest stara, dobra poetyka, z której
autorka słów potrafiła zrobić użytek. Polska wersja piosenki,
choć również została entuzjastycznie przyjęta i ma kilka dobrych
momentów, współdzieląc część atutów oryginału („choć
oberwał sam / zmiażdżył bestii kark / ten obrońca ludzkości /
toastu jest wart” – bardzo ładne zestawienie stylu wzniosłego i
przyziemnego), moim subiektywnym zdaniem nie jest aż tak zjawiskowa.
Potwierdza się to w jej warstwie formalnej: np. do rymów wkradło
się trochę gramatycznego szumu informacyjnego (wam, tam, ich, więc)
a nosowe „sakiewką potrzooooońśnij” nie jest tak śpiewne jak
jego angielski odpowiednik. Język polski stawia jednak więcej
wyzwań tekściarskich, niż angielski. Tym jednak, którzy całkiem
powątpiewaliby w możliwości naszego języka jeśli chodzi o
tworzenie doskonałych tekstów piosenek, polecam zajrzeć do książki
Barańczaka i przekonać się, że się da!
Źródła
Barańczak
S. 2004. Ocalone w tłumaczeniu: szkice o warsztacie
tłumacza poezji z dodatkiem małej antologii przekładów-problemów.
Kraków: Wydawnictwo a5.
Grosza daj
wiedźminowi. 2019. Autor
tekstu: Jenny Klein. Przekład: b.d. Kompozytor: Sonya Belousova i
Giona Ostinelli. Wykonanie: Marcin Franc.
Toss a coin to your
witcher. 2019. Autor tekstu:
Jenny Klein. Kompozytor: Sonya Belousova i Giona Ostinelli.
Wykonanie: Joey Batey. Płyta: Netflix’s THE WITCHER (OST).
Do
napisania notki zainspirowała mnie dyskusja o serialu „Wiedźmin”
zorganizowana 14 stycznia 2020 r. przez Krakowską
Sieć Fantastyki.
"My jesteśmy te
OdpowiedzUsuńMy jesteśmy te
My jesteśmy te-kścia-rze!
Ukrywamy swe
Ukrywamy swe
Ukrywamy swe twa-rze!"
RZUT OKA ZA KULISY BRANŻY PIOSENKARSKIEJ
z książeczki Efraima Kiszona: "W tył zwrot Pani Lot!"
;-)
Wow, piękne :D :D :D A przy okazji – kopę lat, Flamenco, miło Cię znów spotkać w internetach ^^
Usuń