W
zeszłym roku napisałam trzy notki (do poczytania tutaj,
tutaj i tutaj), w których starałam się zainteresować
Was wybitną a niesłusznie zapomnianą powieścią fantasy Anny
Borkowskiej pt. Gar'Ingawi, Wyspa Szczęśliwa.
Wówczas koncentrowałam się głównie na jej literackim kunszcie – szczególnie na tym, na ile historia
Taguna, Nulani, Dżauriego i innych mieści się w typowych wzorcach
fantastyki, a na ile jest od nich twórczo odrębna. Tym razem skupię
się na duchowej i światopoglądowej warstwie tej książki.
Nie
udawajmy: jeśli chodzi o ducha i poglądy, dla wielu czytelników
Gar'Ingawi... ważnym tematem jest biograficzny fakt, że autorka
jest katolicką mniszką klauzurową.
Fakt ten może budzić różne reakcje. Może to być poważna zachęta – np. czytelnicy spragnieni dobrej
fantastyki z duchowym „drugim dnem” i zasmuceni jej małą podażą
na rynku – bo ile można tego Tolkiena, Lewisa i Huberatha – mogą
wiele spodziewać się po powieści fantasy pisarki, która na
duchowości chrześcijańskiej zna się „zawodowo”. Proweniencja
autorki może też jednak budzić podejrzliwość – np. co do
ewentualnego podporządkowania wartości literackich wartościom
ideowym – albo po prostu zaciekawienie i nastawienie na egzotyczne
czytelnicze wrażenia.
Przystępując
do lektury Gar'Ingawi...,
podzielałam po trosze każde z tych nastawień
i z uwagą śledziłam warstwę duchowo-światopoglądową tej
książki. Oto, co znalazłam.
ZNANA DUCHOWOŚĆ,
NIEZNANA HISTORIA
To,
co zachwyciło mnie w Gar'Ingawi...,
to połączenie wątków
bliskich chrześcijaństwu obecnych w innych dziełach nurtu "uduchowionej" fantastyki, takich jak religijna tęsknota i metafizyczny zachwyt czy umiłowanie moralnej
czystości, prostoty, dobra i łagodności – z całkowicie nowym,
niekopiujących istniejących już opowieści, uniwersum.
Historie
mieszkańców wyspy Gar'Ingawi, jej najeźdźców – Dżugidów czy
też wyruszającego z niej wędrowca – Taguna – nie
są bowiem alegoriami czy kolejnymi przepisaniami historii biblijnych czy
hagiograficznych. Są raczej dziełami nieskrępowanej fantazji
umieszczonymi w uniwersum,
w którym działa kochający, chrześcijański Bóg
i ewangeliczna moralność.
Również sama religia wyznawana przez
głównych bohaterów, choć niesprzeczna z chrześcijańską prawdą
o Wcieleniu, nie przypomina formą czy obrzędami religii
chrześcijańskiej i stanowi kolejny dowód światotwórczej
wyobraźni autorki. To połączenie niezmiennych dla wielu prawd
metafizycznych i moralnych z nieprzewidywalnością1
i kreatywnością świata i fabuły w Gar'Ingawi... może robić ożywcze wrażenie.
OCZEKIWANIE
Oczekiwanie
na przyjście Jasnego Brata
to w Gar'Ingawi...
główny sens wspomnianej
religii mieszkańców Wyspy, a zarazem konkretna technika
modlitewno-medytacyjna, w
której Tagun i jego sprzymierzeńcy starają się wyszkolić. Nie
chciałabym pisać wiele o tym wątku, bo trochę mnie on przerasta,
ale osobiście znalazłam
w nim coś bardzo ważnego.
I oczywiście jest to pewnie po części kwestia kompozycji duchowej danego czytelnika, bo na wątek ten szczególnie podatni mogą być ci, których duchowość wiąże się z jakąś formą tęsknoty. Mam jednak wrażenie, że Oczekiwanie może złapać za serce
niezależnie od religijnej denominacji odbiorcy. Nostalgia i
„maryjne” zapatrzenie u Tolkiena też przecież zachwyca
czytelników różnych opcji, a tutaj jest wątek podobnej rangi, i
podobnie pięknie opisany.
MNISZKA
WIDZI INACZEJ?
Nie chciałabym ulec
stereotypom, ani też przeceniać wpływu biografii autora na dzieło,
jednak mam
wrażenie, że niektóre cechy Gar'Ingawi... składające
się na niepowtarzalność tej książki są efektem monastycznej
wrażliwości jej twórczyni. We
wpisie drugim
pisałam już o wyjątkowej sensorycznej wrażliwości w
opisach – która być może wydoskonala się w życiu pod
klauzurą, gdzie nie ma przeładowania bodźcami, a we wpisie trzecim
– o charakterystycznej zwięzłości dialogów, a nuż wynikającej
z przyzwyczajenia autorki do reguły benedyktynek
zakładającej wyciszenie.
W
kwestiach typowo moralno-duchowych kolejnym takim „zakonnym”
wątkiem wydała mi się, zaskakująca i ciekawa jako temat
literacki, krytyka tzw. „swobody”.
Wyznawana jako czołowa wartość przez mieszkańców krany
Galgal-pa'asz, „swoboda” pozornie tylko oznaczała dowolność i
brak krępujących zasad, w rzeczywistości zaś była przyzwoleniem
na krzywdzenie jednych
przez drugich, dewastację przyrody, uniformizację
niszczącą wszelkie piękno i wreszcie – państwowy
terror i totalitaryzm. „Swoboda”
jest w
książce
skontrastowana
z pochwałą prostoty, wręcz duchowego ubóstwa mieszkańców Wyspy
Szczęśliwej. Czy nie wydaje sie prawdopodobne, że ten punkt
widzenia mógł zostać zainspirowany własnymi doświadczeniami
osoby żyjącej pod regułą
zakonną, upatrującej wolności w dyscyplinie
i maksymalnie upraszczającej życie?
W
monastyczną wrażliwość wpasowuje się też postać Taguna jako
protagonisty i herosa, jego sposób działania i „supermoce”. Czy
nie tak właśnie powinien wyglądać heros
fantasy w wydaniu... klauzurowym?
I właśnie dzięki tym „mnisim” cechom Tagun jest, jako heros
fantasy, oryginalny.
BOHATEROWIE NIEZIEMSKICH
OBYCZAJÓW
Co
do obyczajowości
w Gar'Ingawi...,
to choć, jak pisałam, w powieści widać silne wpływy
chrześcijańskiej wrażliwości moralnej, nie
oznacza to
nie tylko – rzecz jasna – tego, że wszyscy bohaterowie są świątobliwi, ale również tego,
że system wartości mieszkańców Wysp – przestrzegany lub nie –
jest tożsamy z chrześcijańskim.
Choć, jak już również wspomniałam, powieść wysoko punktuje
łagodność, uczciwość czy cnoty małżeńskie, nawet porządnym bohaterom i plemionom zdarzają się w powieści "na legalu" rozwody,
wielożeństwo, podstępy czy ostre akcje militarne i dyplomatyczne.
Widać, że jest to jednak świat inny od naszego – na Wyspach nie
wykuto tablic Mojżesza ani nie spisano Katechizmu i moralność
poszła nieco innym drogami. Jest to jeden
z powodów czyniących z Gar'Ingawi... książkę
fabularnie ciekawą:
nie możemy po prostu założyć, że dana postać czegoś nie zrobi
bo to „nie po katolicku”.
Jest
jeden wątek obyczajowy, który znów nasuwa skojarzenie z zakonną
proweniencją autorki, a mianowicie lekka kontestacja
miłości romantycznej i życia rodzinnego,
zwłaszcza gdy wiążą się one z porzuceniem przez daną osobę własnych
przekonań czy powołania. Niektóre wątki w książce pokazują, że
bycie li i jedynie kochającym małżonkiem czy rodzicem nie
przesądza o byciu dobrym człowiekiem czy życiowym spełnieniu. Z drugiej strony książka wydaje się afirmować
wszelakie żywoty, wydałoby się, „przegrane”
– porzuconego współmałżonka niewstępującego w kolejny
związek czy osoby samotnej, straumatyzowanej i pozbawionej statusu
społecznego – sugerując, że i tacy ludzie mają
w najwyższym stopniu szansę na wartościowe, piękne życie.
I
jeszcze w kwestii obyczajów, w Gar'Ingawi...
całkowicie
brak bezpośredniego
erotyzmu,
jednak jest to jednak zrobione tak, że w żaden sposób nie
„kastruje” czy nie wyjaławia tej książki,
nie kojarzy się z pruderią czy niedojrzałością, nie ujmuje też
głębi opisywanym relacjom – również małżeńskim, miłosnym, z
których rodzą się dzieci. Myślę, że to jeden z dowodów na
kuszt autorki. Wiele jest zapewne przypadków, gdy z powodów
etycznych czy zdroworozsądkowych dany pisarz decyduje się na
nieporuszanie w twórczości pewnych tematów – Borkowska pokazuje,
że nawet nie
pisać o czymś można
pięknie i z intelektualną klasą.
DUŻO MIODU, KROPLA
DZIEGCIU
Gar'Ingawi, Wyspę
Szczęśliwą uważam za książkę
piękną, mądrą i ciekawą.
Dlatego też podczas czytania intrygowała
mnie postać „autorki wpisanej w dzieło”
– w jakimż to pięknym umyśle mogła powstać
taka historia? Kompozycja umysłowa „opowiadacza” stojącego za
Gar'Ingawi... jawi
się jako naprawdę pociągająca:
jest tu mnóstwo
uduchowienia, intelektualne wyrafinowanie i erudycja
(zarówno zawiłości fabuły, jak i detale dotyczące batalistyki
czy żeglarstwa budzą, przynamniej u osoby nieuczonej, szczere
zaufanie), sensoryczna wrażliwość, otwartość umysłu
(żonglowanie wielością punktów widzenia, choćby przy porównaniu
wierzeń ludów Północy i Południa), wyczulenie
na ogólnoludzkie wartości
i sprawiedliwość wobec pokrzywdzonych (pewna piękna scena
pokazująca zachowanie się wobec rodziny pokonanego wroga),
wyczulenie na piękno, poczucie humoru, ironia... Myślę, że nawet
wielu osobom teoretycznie
przeciwnym wartościom, które uosabia autorka powieści, trudno
byłoby się z tym „opowiadaczem” nie zgodzić.
I
w tym całym nagromadzeniu mądrości i słuszności jest jeden
malutki zgrzyt, a mianowicie: współczesnego czytelnika, który
rozpozna Gar'Ingawi... jako
dzieło opowiedziane z punktu widzenia, podsumujmy, głęboko
religijnego intelektualisty o otwartym umyśle i zrozumieniu dla
innych punktów widzenia, może zaskoczyć to, jak
ten „opowiadacz” powieści Borkowskiej potraktował figurę
świeckiego, racjonalistycznie i relatywistycznie nastawionego do
rzeczywistości myśliciela
w osobie... no, sami zobaczycie kogo. Nie wiem, może to znak tamtych
czasów, może czegoś w tamtym wątku nie zrozumiałam, a może i w
tym wypadku ta książka jest mądrzejsza ode mnie. Tym niemniej...
dla osoby wiedzącej, jak współcześnie potrafi wyglądać dialog
chrześcijańskich intelektualistów z ateistami – choćby rozmowa
ks. Michała Hellera z Richardem Dawkinsem – sposób rozegrania
tego tematu w Gar'Ingawi...może
wydać się nieco kuriozalny. Ale to taki drobiazg, który przy całej
imponującej reszcie jest co najwyżej dodatkową ciekawostką.
No
i tak, jakby ktoś nie pamiętał – przeczytajcie Gar'Ingawi,
Wyspę Szczęśliwą, bo to
piękna książka jest.
1Pewne
wątki w książce Borkowskiej można oczywiście porównać z już
istniejącymi historiami – np. wielu przede mną zauważyło,
że wędrówka Dżugidów kojarzy się z losami Narodu Wybranego (w tym sama autorka: https://pl.aleteia.org/2017/05/14/powiesc-fantasy-napisana-przez-katolicka-mniszke/) a
wątek Jasnego i Ciemnego Brata – z gnozą, jednak są to pojedyncze motywy w bardzo nowatorskiej całości.
Borkowska,
Anna. 2017 [1988]. Gar'Ingawi,
Wyspa Szczęśliwa. Tom
I: Oczekiwanie,
Tom II: Dzieje
Nulani,
Tom III: Dzieje
Taguna.
Warszawa: Wydawnictwo Zona Zero.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz