piątek, 4 stycznia 2019

Gar'Ingawi, Wyspa Szczęśliwa #4: Duchowość i poglądy


W zeszłym roku napisałam trzy notki (do poczytania tutaj, tutaj i tutaj), w których starałam się zainteresować Was wybitną a niesłusznie zapomnianą powieścią fantasy Anny Borkowskiej pt. Gar'Ingawi, Wyspa Szczęśliwa. Wówczas koncentrowałam się głównie na jej literackim kunszcie – szczególnie na tym, na ile historia Taguna, Nulani, Dżauriego i innych mieści się w typowych wzorcach fantastyki, a na ile jest od nich twórczo odrębna. Tym razem skupię się na duchowej i światopoglądowej warstwie tej książki.

 

Nie udawajmy: jeśli chodzi o ducha i poglądy, dla wielu czytelników Gar'Ingawi... ważnym tematem jest biograficzny fakt, że autorka jest katolicką mniszką klauzurową

Fakt ten może budzić różne reakcje. Może to być poważna zachęta – np. czytelnicy spragnieni dobrej fantastyki z duchowym „drugim dnem” i zasmuceni jej małą podażą na rynku – bo ile można tego Tolkiena, Lewisa i Huberatha – mogą wiele spodziewać się po powieści fantasy pisarki, która na duchowości chrześcijańskiej zna się „zawodowo”. Proweniencja autorki może też jednak budzić podejrzliwość – np. co do ewentualnego podporządkowania wartości literackich wartościom ideowym – albo po prostu zaciekawienie i nastawienie na egzotyczne czytelnicze wrażenia.  

Przystępując do lektury Gar'Ingawi..., podzielałam po trosze każde z tych nastawień i z uwagą śledziłam warstwę duchowo-światopoglądową tej książki. Oto, co znalazłam.


ZNANA DUCHOWOŚĆ, NIEZNANA HISTORIA

To, co zachwyciło mnie w Gar'Ingawi..., to połączenie wątków bliskich chrześcijaństwu obecnych w innych dziełach nurtu "uduchowionej" fantastyki, takich jak religijna tęsknota i metafizyczny zachwyt czy umiłowanie moralnej czystości, prostoty, dobra i łagodności – z całkowicie nowym, niekopiujących istniejących już opowieści, uniwersum. 

Historie mieszkańców wyspy Gar'Ingawi, jej najeźdźców – Dżugidów czy też wyruszającego z niej wędrowca – Taguna – nie są bowiem alegoriami czy kolejnymi przepisaniami historii biblijnych czy hagiograficznych. Są raczej dziełami nieskrępowanej fantazji umieszczonymi w uniwersum, w którym działa kochający, chrześcijański Bóg i ewangeliczna moralność. 

Również sama religia wyznawana przez głównych bohaterów, choć niesprzeczna z chrześcijańską prawdą o Wcieleniu, nie przypomina formą czy obrzędami religii chrześcijańskiej i stanowi kolejny dowód światotwórczej wyobraźni autorki. To połączenie niezmiennych dla wielu prawd metafizycznych i moralnych z nieprzewidywalnością1 i kreatywnością świata i fabuły w Gar'Ingawi... może robić ożywcze wrażenie.


OCZEKIWANIE

Oczekiwanie na przyjście Jasnego Brata to w Gar'Ingawi... główny sens wspomnianej religii mieszkańców Wyspy, a zarazem konkretna technika modlitewno-medytacyjna, w której Tagun i jego sprzymierzeńcy starają się wyszkolić. Nie chciałabym pisać wiele o tym wątku, bo trochę mnie on przerasta, ale osobiście znalazłam w nim coś bardzo ważnego. I oczywiście jest to pewnie po części kwestia kompozycji duchowej danego czytelnika, bo na wątek ten szczególnie podatni mogą być ci, których duchowość wiąże się z jakąś formą tęsknoty. Mam jednak wrażenie, że Oczekiwanie może złapać za serce niezależnie od religijnej denominacji odbiorcy. Nostalgia i „maryjne” zapatrzenie u Tolkiena też przecież zachwyca czytelników różnych opcji, a tutaj jest wątek podobnej rangi, i podobnie pięknie opisany.


MNISZKA WIDZI INACZEJ?

Nie chciałabym ulec stereotypom, ani też przeceniać wpływu biografii autora na dzieło, jednak mam wrażenie, że niektóre cechy Gar'Ingawi... składające się na niepowtarzalność tej książki są efektem monastycznej wrażliwości jej twórczyni. We wpisie drugim pisałam już o wyjątkowej sensorycznej wrażliwości w opisach – która być może wydoskonala się w życiu pod klauzurą, gdzie nie ma przeładowania bodźcami, a we wpisie trzecim – o charakterystycznej zwięzłości dialogów, a nuż wynikającej z przyzwyczajenia autorki do reguły benedyktynek zakładającej wyciszenie. 
 
W kwestiach typowo moralno-duchowych kolejnym takim „zakonnym” wątkiem wydała mi się, zaskakująca i ciekawa jako temat literacki, krytyka tzw. „swobody”. Wyznawana jako czołowa wartość przez mieszkańców krany Galgal-pa'asz, „swoboda” pozornie tylko oznaczała dowolność i brak krępujących zasad, w rzeczywistości zaś była przyzwoleniem na krzywdzenie jednych przez drugich, dewastację przyrody, uniformizację niszczącą wszelkie piękno i wreszcie – państwowy terror i totalitaryzm. „Swoboda” jest w książce skontrastowana z pochwałą prostoty, wręcz duchowego ubóstwa mieszkańców Wyspy Szczęśliwej. Czy nie wydaje sie prawdopodobne, że ten punkt widzenia mógł zostać zainspirowany własnymi doświadczeniami osoby żyjącej pod regułą zakonną, upatrującej wolności w dyscyplinie i maksymalnie upraszczającej życie? 
 
W monastyczną wrażliwość wpasowuje się też postać Taguna jako protagonisty i herosa, jego sposób działania i „supermoce”. Czy nie tak właśnie powinien wyglądać heros fantasy w wydaniu... klauzurowym? I właśnie dzięki tym „mnisim” cechom Tagun jest, jako heros fantasy, oryginalny.


  BOHATEROWIE NIEZIEMSKICH OBYCZAJÓW

Co do obyczajowości w Gar'Ingawi..., to choć, jak pisałam, w powieści widać silne wpływy chrześcijańskiej wrażliwości moralnej, nie oznacza to nie tylko – rzecz jasna – tego, że wszyscy bohaterowie są świątobliwi, ale również tego, że system wartości mieszkańców Wysp – przestrzegany lub nie – jest tożsamy z chrześcijańskim. Choć, jak już również wspomniałam, powieść wysoko punktuje łagodność, uczciwość czy cnoty małżeńskie, nawet porządnym bohaterom i plemionom zdarzają się w powieści "na legalu" rozwody, wielożeństwo, podstępy czy ostre akcje militarne i dyplomatyczne. Widać, że jest to jednak świat inny od naszego – na Wyspach nie wykuto tablic Mojżesza ani nie spisano Katechizmu i moralność poszła nieco innym drogami. Jest to jeden z powodów czyniących z Gar'Ingawi... książkę fabularnie ciekawą: nie możemy po prostu założyć, że dana postać czegoś nie zrobi bo to „nie po katolicku”. 
 
Jest jeden wątek obyczajowy, który znów nasuwa skojarzenie z zakonną proweniencją autorki, a mianowicie lekka kontestacja miłości romantycznej i życia rodzinnego, zwłaszcza gdy wiążą się one z porzuceniem przez daną osobę własnych przekonań czy powołania. Niektóre wątki w książce pokazują, że bycie li i jedynie kochającym małżonkiem czy rodzicem nie przesądza o byciu dobrym człowiekiem czy życiowym spełnieniu. Z drugiej strony książka wydaje się afirmować wszelakie żywoty, wydałoby się, „przegrane” – porzuconego współmałżonka niewstępującego w kolejny związek czy osoby samotnej, straumatyzowanej i pozbawionej statusu społecznego – sugerując, że i tacy ludzie mają w najwyższym stopniu szansę na wartościowe, piękne życie.

I jeszcze w kwestii obyczajów, w Gar'Ingawi... całkowicie brak bezpośredniego erotyzmu, jednak jest to jednak zrobione tak, że w żaden sposób nie „kastruje” czy nie wyjaławia tej książki, nie kojarzy się z pruderią czy niedojrzałością, nie ujmuje też głębi opisywanym relacjom – również małżeńskim, miłosnym, z których rodzą się dzieci. Myślę, że to jeden z dowodów na kuszt autorki. Wiele jest zapewne przypadków, gdy z powodów etycznych czy zdroworozsądkowych dany pisarz decyduje się na nieporuszanie w twórczości pewnych tematów – Borkowska pokazuje, że nawet nie pisać o czymś można pięknie i z intelektualną klasą.


DUŻO MIODU, KROPLA DZIEGCIU

Gar'Ingawi, Wyspę Szczęśliwą uważam za książkę piękną, mądrą i ciekawą. Dlatego też podczas czytania intrygowała mnie postać „autorki wpisanej w dzieło” – w jakimż to pięknym umyśle mogła powstać taka historia? Kompozycja umysłowa „opowiadacza” stojącego za Gar'Ingawi... jawi się jako naprawdę pociągająca: jest tu mnóstwo uduchowienia, intelektualne wyrafinowanie i erudycja (zarówno zawiłości fabuły, jak i detale dotyczące batalistyki czy żeglarstwa budzą, przynamniej u osoby nieuczonej, szczere zaufanie), sensoryczna wrażliwość, otwartość umysłu (żonglowanie wielością punktów widzenia, choćby przy porównaniu wierzeń ludów Północy i Południa), wyczulenie na ogólnoludzkie wartości i sprawiedliwość wobec pokrzywdzonych (pewna piękna scena pokazująca zachowanie się wobec rodziny pokonanego wroga), wyczulenie na piękno, poczucie humoru, ironia... Myślę, że nawet wielu osobom teoretycznie przeciwnym wartościom, które uosabia autorka powieści, trudno byłoby się z tym „opowiadaczem” nie zgodzić.

I w tym całym nagromadzeniu mądrości i słuszności jest jeden malutki zgrzyt, a mianowicie: współczesnego czytelnika, który rozpozna Gar'Ingawi... jako dzieło opowiedziane z punktu widzenia, podsumujmy, głęboko religijnego intelektualisty o otwartym umyśle i zrozumieniu dla innych punktów widzenia, może zaskoczyć to, jak ten „opowiadacz” powieści Borkowskiej potraktował figurę świeckiego, racjonalistycznie i relatywistycznie nastawionego do rzeczywistości myśliciela w osobie... no, sami zobaczycie kogo. Nie wiem, może to znak tamtych czasów, może czegoś w tamtym wątku nie zrozumiałam, a może i w tym wypadku ta książka jest mądrzejsza ode mnie. Tym niemniej... dla osoby wiedzącej, jak współcześnie potrafi wyglądać dialog chrześcijańskich intelektualistów z ateistami – choćby rozmowa ks. Michała Hellera z Richardem Dawkinsem – sposób rozegrania tego tematu w Gar'Ingawi...może wydać się nieco kuriozalny. Ale to taki drobiazg, który przy całej imponującej reszcie jest co najwyżej dodatkową ciekawostką.

No i tak, jakby ktoś nie pamiętał – przeczytajcie Gar'Ingawi, Wyspę Szczęśliwą, bo to piękna książka jest.



1Pewne wątki w książce Borkowskiej można oczywiście porównać z już istniejącymi historiami – np. wielu przede mną zauważyło, że wędrówka Dżugidów kojarzy się z losami Narodu Wybranego (w tym sama autorka: https://pl.aleteia.org/2017/05/14/powiesc-fantasy-napisana-przez-katolicka-mniszke/) a wątek Jasnego i Ciemnego Brata – z gnozą, jednak są to pojedyncze motywy w bardzo nowatorskiej całości.


Borkowska, Anna. 2017 [1988]. Gar'Ingawi, Wyspa Szczęśliwa. Tom I: Oczekiwanie, Tom II: Dzieje Nulani, Tom III: Dzieje Taguna. Warszawa: Wydawnictwo Zona Zero.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz