niedziela, 17 lutego 2019

Cegły (U.K. Le Guin, „Rzeczy”)

Tom pt. „Rybak znad Morza Wewnętrznego” to obszerny zbiór opowiadań Ursuli K. Le Guin, złożony z czterech mniejszych zbiorów i uzupełniony powieścią „Opowiadanie świata”. Mówi się ostatnio w fandomie, że warto czytać opowiadania, więc może to trafna lektura na początek roku? Wiele tu dobra: takie trochę połączenie głębi opowiadań klasyków (typu Czechow czy Dostojewski, coś na zasadzie „koleś w kapelutku idzie ulicą, ojej, tu na pewno jest drugie dno, pointerpretujmy!”) z ulgą dla wyobraźni znaną z lektur fantastycznych. Dziś opowiem o tekście z „Rybaka...”, który szczególnie mnie poruszył. 
 


W notce beztrosko operuję spoilerami, więc jeśli ktoś uważa za ważne,by nie znać zakończenia tego opowiadania przed jego przeczytaniem, zachęcam do wcześniejszego zapoznania się – jest we wspomnianym tomie na str. 137-145.


Rzeczy” to opowiadanie o ludziach z małej, wyspiarskiej społeczności (nie jest dokładnie powiedziane, ale pewnie jest to Ziemiomorze – mamy tu prostą kulturę w stylu fantasy-średniowiecza i wspomniane osadnictwo na wyspach) w obliczu zbliżającego się końca świata. Ludzie szaleją, rozpaczają, niszczą swój dobytek i uciekają w głąb swojej maleńkiej, bezdrzewnej wyspy, choć wiadomo, że i tam ratunku brak. Główny bohater, wytwórca cegieł imieniem Lif, postanawia oprzeć się destrukcyjnemu pędowi pobratymców i spróbować poszukać ocalenia przez opuszczenie skazanej na zagładę wyspy. Stara się przy tym wykorzystać umiejętności, jakie dał mu jego wyuczony zawód.


Zarówno cechy formalne opowiadania – schematyczność akcji i postaci: nie wiemy dokładnie, co się dzieje, co to w ogóle za koniec świata, brak tła, szczegółów o tym, co się z bohaterami działo wcześniej itp. – jak i moje wewnętrzne odczucie każe mi interpretować ten tekst jako przypowieść. (To raczej nadinterpretacja, ale celowo czy też nie, imię głównego bohatera oznaczało w języku staroangielskim „życie”, „sposób życia”, bądź też „okres życia człowieka” – idealne imię dla bohatera moralnego exemplum, oni lubili mieć imiona w stylu Każdy, Chrześcijanin, Cnota, Występek itp.) Głównym tematem tej przypowieści wydaje mi się zaś – trochę inaczej, niż samej autorce, z tego, co pisze we wstępie – droga zawodowa człowieka i to, jak wiąże się ona z sensem naszego życia.


Myślę, że to fajny temat na przypowieść dla współczesnego człowieka, bo wiążący się z wieloma naszymi bólami i rozterkami: a to jesteśmy jeszcze w takim wieku czy sytuacji, że nie wiemy, co i po co mamy w życiu robić; a to męczy nas taki czy inny zawodowy lęk, niedobór czy niedosyt; a to na zewnątrz niby cud, miód, sukces i rozwój, ale wystarczy chwila zastanowienia, by przyszły myśli o tym, jak śmieszne, zbędne i abstrakcyjne są te moje zadanka i biznesy; a to jeszcze coś zupełnie innego. Dodatkowe rozterki może mieć osoba, dla której liczy się życie duchowe i dla której nie za bardzo spina się ono z tym, co na co dzień robi zawodowo: bo jak to jest, że mam dążyć do zbawienia, a tymczasem większość energii zajmuje mi analiza i prognozowanie popytu albo rozkminianie, które pędy krzewu pomidora należy wyciąć a którym dać szansę?


Rzeczy” Le Guin są tak sugestywnym obrazem takiej sytuacji, że aż mi głupio, że takie wrażenie to na mnie zrobiło. Jeśli naniesiemy sobie sytuację Lifa na los współczesnego człowieka, z jego pracą zawodową, obowiązkami życiowymi i powołaniem, to niejednej osobie może być łatwo się taką sytuacją utożsamić: tak, to co robię jest zarąbiście śmieszne i boleśnie niewystarczające, to całe sprzątanie, dbanie o zewnętrzną formę, kopanie rowów i zasypywanie ich, obracanie nieistniejącymi ideami. Jest niekiedy niemal tak śmieszne, jak budowanie balii z cegieł i próby żeglowania w niej, czy inne eksperymenty głównego bohatera „Rzeczy”, nawet jeśli jest w tym i uczciwość, i pracowitość, i rzemieślniczy kunszt, i świadomość tego ostatecznego, najważniejszego – często nieosiągalnego własnymi siłami – celu.


I tu dochodzimy do czegoś, co odczytałabym jako jeden z możliwych „morałów” opowiadania. Wiadomo, ze bez sensu jest zmieniać zdanie czy poglądy tylko dlatego, że fikcyjny bohater w jakiejś książce zrobił to czy tamto – zdarza się jednak, że w danej fabule ujrzymy wyjątkowo ładną i sugestywną ilustrację czegoś, w co i tak wierzymy i uznajemy za ważne, i ten obraz w jakiś sposób nam pomaga. U mnie zadziałało to w wypadku „morału” „Rzeczy” i moich własnych przemyśleń na temat chrześcijańskiej etyki pracy.


Bo – zdaje się sugerować fabuła opowiadania Le Guin – pomimo tej śmieszności i bezsensowności rób właśnie to, co umiesz i co masz w obowiązku robić, i niech cię ta bezsensowność nie zniechęca, bo gdy w finale skończy ci się budulec, zobaczysz przed sobą coś jasnego, co bardzo chciałeś zobaczyć i okaże się, że twoje śmieszne i niewystarczające wysiłki były jednak absolutnie niezbędne, nawet jeśli to Ktoś Inny dokończył za ciebie całą resztę.


Oczywiście, jeśli ktoś wierzy w takie sytuacje, jak ta z zakończenia opowiadania. Z metafizyką chrześcijańską spina się to bardzo ładnie i robi dobre rzeczy w głowie, przynajmniej u mnie zrobiło.


Tomy dzieł Ursuli Le Guin wydawane teraz przez Prószyńskiego przypominają trochę cegły i to prowadzi mnie do jeszcze jednego skojarzenia. Sens twórczości literackiej – czy innej artystycznej – oraz jej odbioru bywa sprawą równie wątpliwą, jak celowość naszych zabiegów w życiu profesjonalnym. Od wieków powątpiewają weń sami twórcy, ustawodawcy i tzw. zwykli ludzie. Nieraz powątpiewam i ja. Jaka jest celowość tworzenia zmyślonych opowieści odwzorowujących w większym lub mniejszym stopniu rzeczywistość, gdy wokół tyle głodu i wszelakich innych ludzkich potrzeb a przed nami – wieczność, też, jak mówią, wymagająca starań?


Odpowiedź, którą można odczytać z „Rzeczy”, jest dla mnie bardzo satysfakcjonująca również w temacie literatury: cegły wyrzucone w morze. Urszula wyrzuciła swoje nieco ponad rok temu. Mam nadzieję, że dożeglowałaś do jakiegoś fajnego miejsca, kochana.




Le Guin, Ursula. 2016. Rzeczy. Przeł. Zofia Uhrynowska-Hanasz. W: Le Guin, Ursula. 2016. Rybak znad Morza Wewnętrznego. Warszawa: Prószyński i S-ka, s.137-145.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz