Po Gar'Ingawi, Wyspę Szczęśliwą Anny Borkowskiej sięgnęłam skuszona sugestią znajomej, że to książka przypominająca krajobrazem duchowym dzieła Tolkiena, pełna ukrytego teologicznego piękna i wszelakich cudowności. To było moje pierwsze oczekiwanie czytelnicze. (Nie zawiodłam się, ale o tym w następnych notkach.) Drugiego dostarczył tekst okładkowy – atakujący zapowiedziami, że to „kultowa polska powieść fantasy” gwarantująca „rozmach zapierający dech w piersiach” i całą paletę gatunkowych atrakcji charakterystycznych dla „dobrej powieści fantasy”, takich jak „uroczyska budzące grozę”, napięcia między imperiami oraz „epiccy herosi”. Ta bombastyczna zapowiedź wywołała we mnie tak mieszane uczucia, że postanowiłam poświęcić jej osobną notkę.
Pierwszym
powodem mieszanych uczuć był fakt, że oszałamiający rozmach i
epiccy herosi to nie było coś, co najbardziej miałam ochotę w tej
książce znaleźć – bardziej liczyłam na wspomniane atrakcje
tolkienowsko-duchowe. (Tak, wiem, że u Tolkiena jest i rozmach, i
herosi, ale przecież gdyby chodziło tam tylko o to, to nie
kochalibyśmy go tak bardzo, prawda?)
Drugim
powodem był fakt, że notka zabrzmiała mi mało wiarygodnie. Bo
przecież gdyby Gar'Ingawi
faktycznie było niesamowitym kasowym hitem magii i miecza, to pewnie
trochę szerzej, a przede wszystkim w inny sposób, byśmy o niej
słyszeli, czyż nie? Tymczasem, choć mówi się o bardzo wysokiej
wartości literackiej powieści Borkowskiej (patrząc w samym
Internecie – mnóstwo dobrze umotywowanych zachwytów w recenzjach
i 32. miejsce w rankingu polskich powieści fantastycznych Esensji) oraz o jej popularności w latach 80-tych, to jednak do myślenia w
kwestii pełnej rozmachu popkulturowości daje na przykład fakt, że od czasu
wydania aż do zeszłego roku nie było żadnych wznowień. Obecną
edycję wypuściło zaś nie jedno z czołowych wydawnictw poczytnej
fantastyki, a Zona Zero, skromna (patrząc po ofercie ze strony)
oficyna specjalizująca się w literaturze faktu. Do tego patronaty
medialne w dumnej liczbie jednego, zdecydowanie niepopkulturowego.
Oczywiście,
to wszystko mogły być zewnętrzne kwestie wydawnicze, którym sama
szeroka popularność książki nie musiała być winna. Tym
niemniej, blurb, sugerujący bez mała drugiego Sapkowskiego,
sprawił, że zrobiłam się czujna. Co takiego przemyśliwali sobie
wydawcy, że chcieli zwabić czytelnika na zapewnienia, że
Gar'Ingawi to
gatunkowy hicior fantasy z epickimi herosami?
Po
lekturze książki i przemyśleniu sprawy stwierdzam, że musiały
nimi powodować dobre chęci. Książka jest wspaniała, więc nie
jest to wciskanie ludziom byle czego zapewnieniami,
że jeśli lubią fantasy, to to też polubią, bo są tam groźne
uroczyska. Obstawiam zatem, że wydawcy bali się, że książka jest
wprawdzie świetna, ale nieco niszowa, więc próbowali zainteresować
nią chłonny rynek zbytu, jakim są fani gatunkowej, przygodowej,
rozrywkowej fantasy, zapewniając ich, że znajdą w niej to, co
zawsze dostają w dziełach swojego ulubionego typu. Tymczasem
stawiam roboczą hipotezę, że Gar'Ingawi współdzieli
z tą odmianą jedynie część cech, ale o tym w kolejnej notce.
A
dlaczego Gar'Ingawi może
być uznana za lekturę nieco niszową? Moim zdaniem z dwóch
powodów. Po pierwsze, pomimo wspomnianych cech dzielonych z fantasy,
ma sporo cech literatury nieprzygodowej i nierozrywkowej (o tym
również w kolejnej notce), która – stawiam nieuczone założenie
– może sprzedawać się gorzej.
Drugi
powód to kwestie ideowe. Anna Borkowska to świeckie miano s.
Małgorzaty Borkowskiej OSB – mniszki benedyktyńskiej,
historyczki, znawczyni życia zakonnego i autorki książek naukowych
o tematyce chrześcijańskiej. Już ta informacja może potencjalnie
zniechęcić część czytelników – tych, którzy są z
jakiegoś powodu uprzedzeni wobec katolickich osób konsekrowanych
(choć oczywiście dla innych – wcale niekoniecznie wierzących –
wiadomość ta może być intrygująca i stanowić niesamowitą
zachętę).
Zakładając
jednak nawet, że potencjalny czytelnik Gar'Ingawi nie
jest uprzedzony, to jeśli oczekuje on powieści fantasy i tego, co
zazwyczaj w takich powieściach dostaje, może on mieć całkiem
pozbawione wrogości obawy, że w wypadku Gar'Ingawi,
z powodu przynależności wyznaniowej i instytucjonalnej Autorki, nie
dostanie tego, czego chce.
Bo
czy, na przykład – może myśleć czytelnik – jest możliwe, że
mniszka katolicka napisała powieść z barwnymi, modnie sceptycznymi
opisami fikcyjnych lub bazujących na pogańskich wierzeń
religijnych? Czy jej powieść nie będzie nadmiernie ocenzurowana z
przemocy i erotyki? Czy można mieć nadzieję na rubaszny humor? Na
cynizm i pragmatyzm? Czy nie będzie tam moralizowania – a zatem,
czy można liczyć np. na szemranych bohaterów albo nieprzewidywalną
akcję, gdzie niekoniecznie dobro wygra ze złem? Czy osoba żyjąca
w klauzurze może napisać dzieło z wszechstronnym realizmem
psychologicznym i znajomością świata „na zewnątrz”? Czy
możemy liczyć na stworzenie, jakże popularnego w fantasy, świata
opartego na realnie działającym przeznaczeniu, czy też czeka nas uniwersum nieodpowiadające naszym przyzwyczajeniom, gdzie
wszystkim kieruje np. Boża Opatrzność? I pytanie w imieniu fanów
sprawiedliwości społecznej: czy można liczyć na jakiś wątek
dowartościowujący ich strefę komfortu?
Krótko
mówiąc – choć nie pochwalam tego, co wydawca Gar'Ingawi A.D. 2017 zrobił w notce okładkowej, to
rozumiem, dlaczego mógł uważać, że ta książka jest
problematyczna i nie każdy poleci po nią do księgarni bez
dodatkowej zachęty.
W
kolejnych wpisach podzielę się tym, co myślę odnośnie do dwóch
wspomnianych problemów – umocowania powieści Anny Borkowskiej w
fantasy oraz warstwy duchowej tej książki. W międzyczasie
zachęcam, żeby sobie Gar'Ingawi
załatwić i przeczytać – nie będzie wtedy ryzyka spoilerów, a
poza tym to jest przecudowna rzecz.
Borkowska,
Anna. 2017 [1988]. Gar'Ingawi, Wyspa Szczęśliwa. Tom
I: Oczekiwanie, Tom
II: Dzieje Nulani, Tom
III: Dzieje Taguna.
Warszawa: Wydawnictwo Zona Zero.
Jak dla mnie fantasy pełną gębą, spełnia wszystkie warunki gatunkowe i nie widzę problemu z 3 akapitem. Nie tylko ja zresztą, opracowania naukowe także klasyfikują powieść jako fantasy, choćby "Z getta do..." Krzan.
OdpowiedzUsuńNiska popularność i niszowe wydawnictwo mogą wynikać z tego, że książka za pierwszym razem nie zyskała rozgłosu i większe niekoniecznie chcą w nią inwestować - może się nie sprzedać. A nie zyskała rozgłosu, bo lata 80. to jeszcze nie był czas królowania fantasy na polskim rynku, pisarki-kobiety miały całkiem sporo problemów z debiutowaniem i wydawaniem książek fantastycznych i pewnie masy innych czynników. Poza tym fantasy wcale nie musi być popularna - jest sporo książek niszowych, fantastyka to nie tylko popkultura.
Dzięki, wezmę wszystko pod uwagę! Czepiam się głównie tego, że wydawca niezręcznie zareklamował książkę tak, jakby była czytadłem fantasy skupionym na akcji i błyskotkach typu herosi i uroczyska (a obie wiemy, że nim nie jest), a przy tym brzmi, jakby sam w to nie wierzył. Ale oczywiście, nie będę w kolejnym wpisie odmawiać "Gar'Ingawi" przynależności do fantasy jako takiej - zresztą dobrze, że przypominasz, zajrzę też do "Z getta...".
UsuńA kiedy Twój wpis o książce Borkowskiej? Bo widziałam zajawkę na fanpejdżu, ale samej notki nie znalazłam...
Kiedy czytałam opis nawet nie przyszło mi do głowy, że ktoś może spodziewać się herosów i akcji. Raczej właśnie głębi i symbolizmu - z tym kojarzę Tolkiena i LeGuin. I jest to coś, co może odstraszać wiele osób.
UsuńW "Z getta..." książka jest tylko parę razy wspominana, ale polecam - świetne przedstawienie historii w Polsce.
A co do wpisu, to nie wiem. Trochę mi się plany publikacji postów rozjechały i trudno cokolwiek zaplanować. Ale to nie jest tekst mocno analityczny, raczej skrótowy.
Fajnie, że ty to robisz. Już myślałem, że znów będę musiał być pierwszy :-D
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem dyskusji na temat dobrej literatury nigdy za dużo, więc jeśli też się gdzieś wypowiedziałeś o "Gar'Ingawi...", to uśmiecham się o link, a jeśli jeszcze nie, to mam nadzieję, że to się zmieni! :)
Usuń