Pamiętacie nowelkę „Sachem” Sienkiewicza? Nadal bywa lekturą szkolną. Opowiada o wodzu Indian występującym w cyrku. Koleś przedstawiał widzom porażający show, pomstował w nim na zbrodnicze stłamszenie swojego plemienia przez białego człowieka i groził, jak okrutnie zemści się na Europejczykach. Jednak w chwili, gdy białą publiczność ogarniało przerażenie, że wódz zaraz zrobi coś strasznego, ten kończył przedstawienie i zaczynał pokornie zbierać datki ze słowami: „Co łaska dla ostatniego z Czarnych Wężów!”.
Ja dzisiaj zrobię
podobnie. Przedstawię Wam zaraz kilka dramatycznych obrazków o
tematyce społecznej, a kiedy już prawie uwierzycie w moje
bezinteresowne zaangażowanie w sprawę, przejdę do części
merkantylnej, czyli bezczelnie wcisnę Wam książkową polecankę,
dla której wcześniejsze obrazki będą jedynie swojego rodzaju
wzmocnieniem.
Uwaga, zaczynamy.
Kobiety mają fatalnie
we współczesnej kulturze. I to na sposoby, o jakich nie śniło
się feministkom, czy – bardziej poważnie – miejskim ośrodkom
pomocy rodzinie. Dziś będzie o sprawach lżejszego kalibru, co nie
znaczy, że pomijalnych.
Na przykład taka mała
kwestia językowa: określenie „atencyjna *&$%!@#”. Z
angielskiego attention *&$%!@#. Internety
określają tak osobę, która chce za wszelką cenę zdobyć
zainteresowanie i poklask otoczenia, głównie przez zamieszczanie koszmarnej ilości
kokieteryjnych zdjęć w mediach społecznościowych lub wywnętrzanie się ze swoich nienadających się do sfery publicznej
problemów i domaganie się uwagi. A teraz zobaczcie,
jakie to okropne.
Politycznopoprawnościowa
tendencja wydaje się iść w kierunku tego, by nie stygmatyzować osób
lekko się obyczajowo prowadzących, m.in. nie nazywać ich *&$%!@#.
Nie mówię, że to źle, bo co dobrego może wyniknąć z wyzwisk
pod adresem kogokolwiek. Ale mam wrażenie, że podczas gdy bardzo
nie wypada używać takich słów wobec osób, które raczej jawnie i
świadomie łamią pewne obyczajowe tabu, to jednocześnie jak
najbardziej wypada nazwać atencyjną *&$%!@# dziewczynę,
która robi rzeczy całkowicie neutralne - np., de facto, częściej niż inni ma ochotę w niebezpośredni sposób spytać znajomych, czy ładnie
wygląda. Kiedy
sobie pomyślę, jakie to pragnienie zainteresowania jest
ludzkie, to coś mi się w środku przewraca na myśl, że można to
tak ohydnie nazywać. Co tam przewraca się. Mam ochotę złapać za fraki i mocno potrząsnąć każdym, kto tego określenia kiedykolwiek wobec kogokolwiek używa.
(Atencyjne) ladacznice
odhaczone, to teraz dla odmiany coś bardziej madonnowatego.
Kobiety z przeciwnej flanki – te ponadprzeciętnie wstrzemięźliwe –
też miewają fatalnie. Na przykład, pod artykułem o dziewicach
konsekrowanych (świeckich osobach ślubujących celibat) w Dzienniku
Łódzkim niejaki Oświecenie napisał:
„Jedyna korzystna wartość dla społeczeństwa jest taka, że
osoby z tak wypranym mózgiem nie będą się rozmnażać.”1.
Podobna opinia powtarza się w komentarzach jeszcze przynajmniej raz
i nie od razu widać, jak bardzo jest złowroga. A przecież
uznawanie, że to dobrze, jeśli osoby odmienne od nas się nie
rozmnażają, bo wtedy będzie takich mniej – to w sumie eugenika, w
sensie nie zideologizowanym, ale tym prawdziwym. A wszystko tylko
dlatego, że kobieta zdecydowała się powstrzymać się od czegoś,
od czego, według użytkownika Oświecenie,
powstrzymywać jej się absolutnie
nie wolno.
To jeszcze jeden
obrazek – tym razem fikcyjny, a nawet okołofantastyczny. Z
kilku czytanych ostatnio tekstów ułożył mi się taki oto smutny
kolaż o hipotetycznej kobiecie-fantastce. Wyobraźcie sobie taką
małą Krysię z Chłopców 3 Ćwieka
– pisałam już o niej wcześniej – której kolega pożyczył
Wojnę światów Wellsa,
bo stwierdził, że Krysia jest fajniejsza i mądrzejsza, niż inne
dziewczyny.
Później
taka Krysia dorasta, zaczyna czytać cykl Kuzynki Pilipiuka
i trafia tym samym do grona „panien zniesmaczonych swoimi
niemądrymi koleżankami” – takie, według krytycznego wobec fantastyki tekstu Michała R. Wiśniewskiego, zostają wszak fankami Kuzynek.2
Krysia traci zatem więź z przyjaciółkami, co jest smutne – no,
ale przecież zostali chłopacy, myśli sobie, oni potrafią ją
przecież docenić, oni będą uważać, że jest fajna – jest
przecież fantastką, a jeden pożyczył jej nawet kiedyś Wojnę
światów.
I tu
Krysię spotyka niespodzianka, bo w międzyczasie ukazał się pewien tekst jednego z chłopaków
wywodzących się z fandomu, a konkretnie Łukasza Orbitowskiego. Z owego tekstu wynika poniekąd, że
dla takich, jak ona, nie ma już właściwie miejsca. Faceci nie
potrzebują już otrzaskanych, pokrewnych im intelektualnie Kryś. Na
czasie jest dziewczyna w stylu disco polo – taka, która „[n]ie
będzie kumpelą ani przyjaciółką, ale gorącą kochanką,
ewentualnie dobrą żoną i owszem”.3
Krysia słyszała kiedyś, że te wszystkie role można, a nawet
warto łączyć, ale to było dawno temu. Teraz pozostał jej już
tylko śmietnik historii popkultury.
(Tej
hipotetycznej biografii można jeszcze dorobić wątki poboczne. Na
przykład założyć, że Krysia po drodze do dorosłości naoglądała
się jeszcze jakichś Księżniczek Lei i innych Łanderłumenów, a
zwalczająca marysuizm współczesna popkultura wmówiła jej, że
bycie silną postacią kobiecą jest w dechę. No więc Krysia się
do takiej silnej postaci kobiecej upodobniła, po czym społeczeństwo
uświadomiło jej, że to w sumie fatalnie i niekobieco, a tak w
ogóle to niech schodzi z drogi, bo jest silna i sama sobie poradzi, podczas gdy
społeczeństwo musi lecieć, by ratować i obdarzać względami jakąś Mary Sue.)4
Kultura
nas nienawidzi. To nie
jest wina ludzi ani nurtów, to jakaś paskudna bezwładność
systemu, która znieważa, tłamsi i ignoruje i madonny, i
ladacznice, i równe dziewczyny z tomem Pilipiuka pod pachą. Jak
jesteśmy delikatne i nienarzucające się intelektualnie, nazywają
nas karynami bądź typowymi piwami z sokiem, robią paskudne strony
z naszymi zdjęciami i prześmiewczymi cytatami, a kiedyśmy silne i
inteligentne, to odmawiają nam de facto
statusu kobiety i się nas niby boją. Obojętnie jakie byśmy nie
były, współczesny dyskurs po prostu się na nas wypina.
Skoro
więc współczesny dyskurs się wypina, to i my – tak
kobiety, jak i ci, co im dobrze życzą, czyli pewnie wszyscy –
miejmy w nosie współczesny
dyskurs.
Zignorujmy
zatem choć przez chwilę to, co nam jadowicie szepcze złośliwy,
internetowy zeitgeist,
wyłączmy disco polo jeśli akurat leci i
pozwólmy, by literacko odtruł nas ktoś,
kto – pomimo tego, że sam był facetem, żył w czasach, gdy
feminizm ledwie blechtał się w pierwszej fali, pisał o rzeczach
bez mała kontrowersyjnych a i sam ponoć nieraz niezbyt ładnie
poczynał sobie z kobietami – w
swoich książkach kobiety wyjątkowo, moim zdaniem, rozumiał i
niesamowicie doceniał.
Czyli
Gyula Krúdy.
Ale
to następnym razem. Można już zacząć obczajać. Co łaska dla
ostatniego wodza Indian.
P.S.
Tak na wszelki wypadek – wpis nie ma charakteru osobistego. Nikt
mnie nie zdołował ani nie zwymyślał, problemy stanu konsekrowanego są mi obce z
powodu braku powołania do tegoż, nawet Wojny
światów jeszcze
nie czytałam, a to, jak wiadomo z powyższej notki, czyni mnie nieledwie kuloodporną. Ot, rozkmina.
1Matylda
Witkowska. 22 kwietnia 2015. „Konsekracja dziewic w Łodzi.
29-letnia zgierzanka postanowiła zostać dziewicą do śmierci
[ZDJĘCIA]”
(http://www.dzienniklodzki.pl/artykul/3833633,konsekracja-dziewic-w-lodzi-29letnia-zgierzanka-postanowila-zostac-dziewica-do-smierci-zdjecia,id,t.html?cookie=1)
2 Michał R. Wiśniewski. 2014. „Ideologie w pułapce metafor, czyli czytanie fantastyki szkodzi”, Gazeta Wyborcza (http://wyborcza.pl/1,75475,17173964,Ideologie_w_pulapce_metafor__czyli_czytanie_fantastyki.html#ixzz3nvUy8BFw)
3 Orbitowski, Łukasz. 2015. „Miłość w rytmie disco polo”. Kafeteria (http://kafeteria.pl/styl-zycia/milosc-w-rytmie-disco-polo-a_9417)
4Tu żadnym odniesieniem nie dysponuję – bazuję na sumie obiegowo zasłyszanych opinii na temat tzw. silnych kobiet.
2 Michał R. Wiśniewski. 2014. „Ideologie w pułapce metafor, czyli czytanie fantastyki szkodzi”, Gazeta Wyborcza (http://wyborcza.pl/1,75475,17173964,Ideologie_w_pulapce_metafor__czyli_czytanie_fantastyki.html#ixzz3nvUy8BFw)
3 Orbitowski, Łukasz. 2015. „Miłość w rytmie disco polo”. Kafeteria (http://kafeteria.pl/styl-zycia/milosc-w-rytmie-disco-polo-a_9417)
4Tu żadnym odniesieniem nie dysponuję – bazuję na sumie obiegowo zasłyszanych opinii na temat tzw. silnych kobiet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz