Obejrzałam
Dzikie historie Szifróna
(2014). Internet, jak widzę, koncentruje się na tym, że to film o
tym, jak to ludzie doprowadzają się nawzajem do furii, i w związku
z tym dyskutuje o nim głównie od strony psychologicznej. To ja
spróbuję z innej mańki. Jedna ze składających się na Dzikie
historie nowelek (jest ich
sześć) – wywołała we mnie dojmującą zazdrość na tle
zawodowym. Zaspoiluję, bo to fajna historia, a jak ktoś chce ten
film obejrzeć, to jest tam przecież jeszcze tych pięć
pozostałych.
Facet, z zawodu specjalista od wyburzania budynków, spóźnia się na urodziny
córki, bo policja sprzątnęła mu źle zaparkowany samochód; żeby
go odzyskać, musi wystać swoje w kolejce i zapłacić wysoką karę.
Po powrocie rodzina traktuje go jak powietrze a żona – z którą,
widać, już wcześniej był skonfliktowany – wspomina o rozwodzie.
Dodatkowo podminowany tą sytuacją facet rozpoczyna batalię ze
służbami drogowymi, awanturując się w kolejnych urzędach, w
końcu posuwając się do fizycznej agresji i popadając w konflikt z
prawem. W międzyczasie żona rzeczywiście występuje o rozwód.
Coraz bardziej nabuzowany
wściekłością bohater, ułożywszy misterny plan i dokonawszy
odpowiednich obliczeń, wysadza w powietrze biurowiec służb
drogowych. I tu sytuacja radykalnie się zmienia. Choć jest ścigany
przez policję, jako przeciwnik systemu staje się ulubieńcem mediów
i opinii publicznej – w nagłówkach gazet pojawiają się
sugestie, jakie to urzędy „Pan Bombka” powinien wysadzić w
dalszej kolejności. Wraca też do niego rodzina – w finalnej
scenie nowelki, już w więzieniu, Pan Bombka świętuje swoje
urodziny w towarzystwie roześmianych, tulących się do niego żony
i córki.
Szczęśliwe zakończenie
tej historii to dla mnie przepiękny hymn na
cześć nauki, a szczególnie nauk technicznych. Jeden z pokazanych w
filmie nagłówków prasowych relacjonujących pościg za
Panem Bombką podaje, że sprawcą na pewno był inżynier, gdyż
akcja wyglądała na precyzyjnie zaplanowaną i – uwaga – nie
było w niej żadnych ofiar.
Rany, jak mi się to
podoba. Dzięki temu, że gość był dobrym inżynierem, jego –
było nie było – akt terroryzmu ostatecznie nie tylko nie
wyrządził nikomu krzywdy, ale wręcz wywołał pewne pozytywne
emocje. Jaka w takiej dobrej znajomości fachu musi być finezja,
jaki takt i delikatność.
Fajne to musi być, być
takim specem od rozbiórek czy czegoś podobnego. Sama, jako tzw.
humanistka, raczej nie mam już na to szans, ale co to szkodzi
nacieszyć się zaocznie faktem, że inni mają takie talenta.
Ewentualnie można mieć nadzieję, że podobnie eleganckie efekty da
się uzyskać dzięki porządnemu wykonaniu dowolnej innej roboty.
Damián
Szifrón (reż). 2014. Dzikie historie [Relatos salvajes].
Prod. Argentyna, Hiszpania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz