niedziela, 20 września 2015

Nie będę inżynierem, no kurde, no...

Obejrzałam Dzikie historie Szifróna (2014). Internet, jak widzę, koncentruje się na tym, że to film o tym, jak to ludzie doprowadzają się nawzajem do furii, i w związku z tym dyskutuje o nim głównie od strony psychologicznej. To ja spróbuję z innej mańki. Jedna ze składających się na Dzikie historie nowelek (jest ich sześć) – wywołała we mnie dojmującą zazdrość na tle zawodowym. Zaspoiluję, bo to fajna historia, a jak ktoś chce ten film obejrzeć, to jest tam przecież jeszcze tych pięć pozostałych.

Facet, z zawodu specjalista od wyburzania budynków, spóźnia się na urodziny córki, bo policja sprzątnęła mu źle zaparkowany samochód; żeby go odzyskać, musi wystać swoje w kolejce i zapłacić wysoką karę. Po powrocie rodzina traktuje go jak powietrze a żona – z którą, widać, już wcześniej był skonfliktowany – wspomina o rozwodzie. Dodatkowo podminowany tą sytuacją facet rozpoczyna batalię ze służbami drogowymi, awanturując się w kolejnych urzędach, w końcu posuwając się do fizycznej agresji i popadając w konflikt z prawem. W międzyczasie żona rzeczywiście występuje o rozwód.

Coraz bardziej nabuzowany wściekłością bohater, ułożywszy misterny plan i dokonawszy odpowiednich obliczeń, wysadza w powietrze biurowiec służb drogowych. I tu sytuacja radykalnie się zmienia. Choć jest ścigany przez policję, jako przeciwnik systemu staje się ulubieńcem mediów i opinii publicznej – w nagłówkach gazet pojawiają się sugestie, jakie to urzędy „Pan Bombka” powinien wysadzić w dalszej kolejności. Wraca też do niego rodzina – w finalnej scenie nowelki, już w więzieniu, Pan Bombka świętuje swoje urodziny w towarzystwie roześmianych, tulących się do niego żony i córki.

Szczęśliwe zakończenie tej historii to dla mnie przepiękny hymn na cześć nauki, a szczególnie nauk technicznych. Jeden z pokazanych w filmie nagłówków prasowych relacjonujących pościg za Panem Bombką podaje, że sprawcą na pewno był inżynier, gdyż akcja wyglądała na precyzyjnie zaplanowaną i – uwaga – nie było w niej żadnych ofiar.

Rany, jak mi się to podoba. Dzięki temu, że gość był dobrym inżynierem, jego – było nie było – akt terroryzmu ostatecznie nie tylko nie wyrządził nikomu krzywdy, ale wręcz wywołał pewne pozytywne emocje. Jaka w takiej dobrej znajomości fachu musi być finezja, jaki takt i delikatność.

Fajne to musi być, być takim specem od rozbiórek czy czegoś podobnego. Sama, jako tzw. humanistka, raczej nie mam już na to szans, ale co to szkodzi nacieszyć się zaocznie faktem, że inni mają takie talenta. Ewentualnie można mieć nadzieję, że podobnie eleganckie efekty da się uzyskać dzięki porządnemu wykonaniu dowolnej innej roboty.

Damián Szifrón (reż). 2014. Dzikie historie [Relatos salvajes]. Prod. Argentyna, Hiszpania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz