poniedziałek, 19 października 2020

Czas śmiania, czas narzekania (Henry Kuttner, „Próżny robot”)

 Czasami nachodzi nas ochota, by poczytać coś lekkiego, pobudzającego do śmiechu, poprawiającego nastrój. Za taką właśnie literaturę uchodzą wśród utworów science fiction opowiadania Henry’ego Kuttnera, w tym te zgromadzone w antologii „Próżny robot”. Ale bywa tak, że zamierzone na początku wytchnienie i zabawa obraca się w trakcie lektury w coś innego i nieoczekiwanego.

Dowcipy alkoholowe śmieszą różnie w zależności od wieku. Ogółem
jednak opowiadania Kuttnera mnie
ubawiły i rozerwały, choć nie
obyło się bez neurotycznej rozkminy.

Na początek mała retrospekcja. Kilka lat temu, mając akurat w czytaniu wstrząsającą „Drogę” Cormaca McCarthy’ego, obejrzałam w ramach wytchnienia po pracy kreskówkę pt. „WALL-E”. Oglądałam późno wieczorem, lekko przysypiając, i ta moja dekoncentracja, w połączeniu ze świeżymi wrażeniami z „Drogi”, sprawiły, że urocza historyjka dla dzieci opowiadająca o robociku-śmieciarzu, jego ekologicznej misji i miłości do robociczki o imieniu EWA wydała mi się jakimś straszliwym postapo. Patrzyłam na obrazy hałd śmieci pokrywających Ziemię i miast zamierzonej przez twórców koncentracji na przygodach robotów i ekologicznym przesłaniu odczuwałam przerażenie tymi – jak mi się to jawiło w związku z lekturą McCarthy’ego – obrazami umierającego świata, po którym bezładnie i beznadziejnie kręcą się dwie żałosne istoty. Cóż, popkultura nie zawsze potrafi być eliotowskim obiektywnym korelatem i czasem efekt, który dane dzieło ma wywrzeć na na czytelniku – rozbawienie, przestrach, moralna perswazja – z różnych powodów spektakularnie się wykrzacza.


KUTTNER – SZTANDAROWY FANTASTYCZNY HUMORYSTA

Trochę, ale tylko trochę, miałam tak ze zbiorem opowiadań Henry’ego Kuttnera „Próżny robot”, wydanym przez Solaris w 2011 r. Kuttnera kojarzyłam zawsze jako twórcę humorystycznego: kilku bliskich jest fanami jego komizmu, pojawił się też jako sztandarowy przykład w dyskusji poznańskiego Koła „Noosfera” na temat zabawnych wątków w fantastyce. Te rekomendacje zachęciły mnie, by kiedyś sięgnąć po tego autora i kiedy kilka miesięcy temu, przygotowując się do ważnego egzaminu, dostałam radę, by „poczytać coś wesołego” dla odstresowania się, stwierdziłam, że to właściwy moment. Czy efekt został osiągnięty? W ostatecznym rozrachunku tak, ale okazało się to bardziej skomplikowane, niż myślałam.


Gwoli wprowadzenia technicznego: antologia opowiadań Kuttnera skompilowana przez Solaris składa się z trzech części. Sekcja „Roboty i podróże w czasie” zawiera trzy teksty, które łączy temat ingerencji kosmitów w życie mieszkańców Ziemi – bądź to za pomocą pozostawionych przedmiotów, bądź to poprzez bezpośrednie działania – i niesamowitych skutków tychże ingerencji. Cykl „Galloway Gallegher” to opowiadania o konstruktorze-alkoholiku, który w stanie upojenia wpada na genialne pomysły wynalazcze. I wreszcie „Hogbenowie” to zbiór historii o rodzinie mutantów posiadającej nadludzkie umiejętności z pogranicza magii i technologii, a przy tym żyjącej sobie gdzieś na głuchej prowincji w Stanach Zjednoczonych i całkiem nieźle wtapiającej się w tamtejszą zaściankową społeczność.


KOSMICI BARDZIEJ STRASZNI, NIŻ ŚMIESZNI

Zaczęłam czytać „Próżnego robota” zgodnie z kolejnością, od opowiadań o robotach i podróżach w czasie. Faktycznie, nieźle mnie wciągnęły i sprawiły, że skutecznie oderwałam się od myśli o czekającym mnie stresie. Wszystkie teksty mają zaskakujące fabuły, dużo się w nich dzieje a brzytwa Lema ślizga się po nich bez najmniejszego draśnięcia – zarówno tajemniczy artefakt znaleziony przez dzieci w pierwszym opowiadaniu, radio, które okazuje się być czymś więcej niż radiem w opowiadaniu drugim, jak i przybycie obcych w finalnym tekście, to doskonałe przykłady na to, jak warto używać motywów fantastycznych, by czytelnika zadziwić, przestraszyć i wybić z rutyny w stopniu nieosiągalnym za pomocą sztafażu realistycznego.


Było zatem ciekawie – tylko pytanie, czy aż tak śmiesznie? Dla mnie nie tak bardzo. Z pewnością dialogi są w tych opowiadaniach prowadzone z dużą dozą humoru a opisane w nich fantastyczne niesamowitości mają w sobie absurd i groteskę. Całość nie sprawiła jednak, że zaśmiewałam się serdecznie do łez, wstrząsana oczyszczającymi, katartycznymi skurczami. Wprost przeciwnie – jeśli poza zaciekawieniem towarzyszyły mi jakieś emocje, był to raczej lekki przestrach, bo wszak mamy tu elementy grozy. Może zresztą zadziałała tu demografia – gdy opowiadania te czyta np. dzieciak lub stereotypowy facet, może łatwiej czuć mu rozbawienie biegiem ich fabuły, bo może albo identyfikować się z bohaterami, albo czuć pewną złośliwą lub właśnie katartyczną satysfakcję, że im się dostało. Na mnie nie podziałało to w ten sposób i miałam raczej wrażenia na zasadzie: ojej, biednieńcy, kochani, żeby im się co złego nie wydarzyło... Zatroskanie zamiast rozbawienia, trochę jak ongiś, przy oglądaniu „WALL-E”’ego.


GALLEGHER – POGODNY I STRESUJĄCY

Wciągające fabuły, element zaskoczenia i doskonałe wykorzystanie motywów fantastycznych to zresztą cechy, które posiadają opowiadania ze wszystkich części zbioru „Próżny robot”. Druga część antologii, „Galloway Gallegher”, trzyma jednak czytelnika w napięciu nie tylko z uwagi na niesamowite rozwiązania techniczne tworzone przez protagonistę, czy też z uwagi na konstrukcję opowiadań (mamy tu sporo wątków rodem z prozy kryminalnej, sensacyjnej i szpiegowskiej), ale też dlatego, że nie sposób nie kibicować Gallagherowi: uda się mu, czy się nie uda? Wpadnie na właściwy pomysł przed upływem któryś już raz przesuwanego terminu zlecenia, czy nie wpadnie i wezmą go do paki za niedotrzymanie umowy? Choć więc motywów bezpośrednio humorystycznych jest tu jeszcze więcej, niż w opowiadaniach z pierwszej części zbioru – mnie najbardziej bawili chyba tytułowy narcystyczny robot Joe oraz dziadek Galleghera i jego dialogi z wnukiem – to moje rozbawienie znów podszyte było „dorosłym” lękiem, że jakże to tak można, tak chronicznie nie dotrzymywać deadline’ów i nie cierpieć przy tym ciągłych katuszy ze stresu i poczucia winy? W takim momencie czytelnik zaczyna empatycznie cierpieć za bohatera.


Z uwagi na demografię przepadła dla mnie również część dowcipów alkoholowych. Gdy byłam w wieku nastoletnim, zarówno mnie, jak i moich równieśniczych przyjaciół strasznie bawiły, bardziej z pobudek czysto abstrakcyjnych niż empirycznych, wice o chlaniu, wódzie czy byciu żulem. Natomiast później jakoś to się wszystko rozpłynęło, nie że jakieś wielkie historie z uwrażliwieniem się na tragedię alkoholizmu, po prostu zaczęły nas śmieszyć inne rzeczy. Ale pomimo tych boomerskich rozkmin muszę przyznać: Gallegher i jego wysoce dowartościowany roboci pomocnik bawią, ciekawią i skutecznie poprawiają humor.


HOGBENOWIE – ZABAWNI, POLITYCZNIE NIEPOPRAWNI

Hogbenowie podziałali na mnie podobnie jak Gallegher: tak jak on zaciekawiają, mają rozmach, technologiczne fajerwerki i udzielającą się czytelnikowi witalność, i ogólnie są wielkimi odsmucaczami. Poza obiektywnym komizmem historii o nastoletnim synku rodziny, który z gratów znalezionych na tyłach podwórka buduje stos atomowy, o skonstruowaniu przez ową rodzinkę strzelby powodującej ból zębów u wszystkich mieszkańców miasteczka celem narobienia kłopotów pewnemu wścibskiemu profesorowi, czy też o sklonowaniu złośliwego sąsiada tak, by mógł dać w gębę wszystkim ludziom na świecie, te historie mają w sobie zwyczajny, ludzki optymizm. Fajnie poczytać o tym, że Hogbenom, przez (tyci spoiler) tysiące lat ich życia ciągle się udaje, że pomimo ich atomowo-genetyczno-czasoprzestrzennych umiejętności sąsiedzi w miarę ich lubią, proboszcz tylko od czasu do czasu skarci za paranormalne ekscesy z lataniem, a mama spokojnie chodzi na spotkania parafialne i przynosi nowinki.


Jednak i w tej części antologii dopadły mnie wątpliwości boomerskiego smutasa – tym razem z pobudek politpoprawnościowych. Bo na przykład – choć osobiście nie wydaje mi się żadną zbrodnią danie dzieciakowi w tyłek, by uchronić go np. przed poniesieniem jakiejś większej szkody na ciele, a już tym bardziej niewinne jest dla mnie dawanie raz po raz w łeb fikcyjnemu bohaterowi będącemu zdolnym do latania i niewidzialności mutantem przez jego równie fikcyjną matkę – to czy w naszych czasach można jeszcze takie och-jak-bardzo-straszne, propagujące przemoc domową opowiadanie, streszczać lub polecać coraz bardziej wrażliwiejącym wspołfantastom?


Albo to, że w finalnym opowiadaniu p.t. „Zimna wojna” (notabene bardzo aktualnym, bo podnoszącym tematykę wirusologiczną) zawiązaniem fabuły jest niezrównana brzydota niejakiej Lily Lou Mutz, przez którą wpada ona w oko innemu niezrównanie brzydkiemu bohaterowi a ich potomstwo, wskutek pewnych biotechnologicznych machinacji Hogbenów, wywołuje istne genetyczne pandemonium. No więc jakże to tak, postrzegać bohaterkę kobiecą z perspektywy jej wyglądu, w dodatku niepochlebnie? (I jeszcze nadmieniać, że wskutek tej brzydoty mieszkańcy miasteczka rzucali w nią grudami ziemi?) Sama mam dystans to takich pomysłów ideowej lektury, ale w obecnych czasach, przy rosnącej wykładniczo wrażliwości współczytelników, takie myśli-przeszkadzajki jednak się przy lekturze pojawiają.


MODLITWA O ŚMIECH

Tak więc opowiadania Kuttnera mnie, summa summarum, ubawiły i rozerwały, choć każdemu zabawnemu motywowi towarzyszyła, jak widać, neurotyczna rozkmina. Może jest trochę tak, że każdy czytelnik – i każde pokolenie czytelnicze – ma takie momenty, kiedy rozbawienie humorystycznymi książkami przychodzi nieco trudniej – wiadomo, jest czas śmiania i czas narzekania. A jak komuś tego śmiechu w takim mniej zabawowym czasie jednak brakuje, to zawsze można zrobić w tej sprawie to, co w trudnych sprawach robił niekiedy Gallegher (i nie, nie chodzi mi o picie).


Henry Kuttner, Próżny robot, Stawiguda: Solaris 2011.

Ilustracja: własna kompilacja obrazków BarelyDevi i Clker-Free-Vector-Images z Pixabay

1 komentarz:

  1. Harrah's Cherokee Casino & Hotel - Mapyro
    › harrah-s-cherokee-casino › harrah-s-cherokee-casino Harrah's Cherokee Casino 당진 출장샵 & Hotel is located 안양 출장안마 in Murphy, 순천 출장샵 North Carolina and is open daily 상주 출장안마 24 hours. The casino's 부천 출장마사지 15000 square foot gaming space features

    OdpowiedzUsuń